To jedna z zasad Huny i jogi często błędnie interpretowana. Zazwyczaj
kończy się na urojeniu, że “świat jest tylko urojeniem, czyli
wymysłem mojej wyobraźni”.
Osobiście protestuję przeciw takiemu pojmowaniu, gdyż nie jestem wymysłem
cudzych urojeń. Jestem realny. Ale jeśli ktoś ma odmienne od tego zdanie,
to powinien zastanowić się, czy ON sam przypadkiem nie jest wymysłem
moich wyobrażeń???
Mniej miłe, co?
Tymczasem chodzi o coś innego. Otóż chodzi o to, że twój świat jest
taki, jakim go sobie wyobrażasz. A mój świat jest inny od twojego!
Każdy z nas ma swoją wizję świata (w tym siebie). Dla każdego, kto
sobie mnie wyobraża, jego wyobrażenie na mój temat jest tylko jego wymysłem.
Ten wymysł nie musi mieć ze mną nic wspólnego, nawet jeśli dana osoba
kiedykolwiek mnie spotkała. Najlepszy dla mnie dowód stanowiło życie z
jedną osobą pod jednym dachem przez 5 lat. Ona myślała, że zna mnie na
wylot, a ja wiedziałem, że nie zna przynajmniej połowy moich możliwości.
Tak wyglądają różnice między fantazją a rzeczywistością. Tym
bardziej dziwi mnie, kiedy osoba, która przeczytała kilka moich wypowiedzi
lub usłyszała na mój temat jakąś opinię, uważa, że wie o mnie
wszystko. No ale jej wyobraźnia mówi, że to jak najbardziej możliwe, więc
wierzy w tę iluzję.
Świat postrzegamy przez klisze astralne, które są klapkami na oczach
przepuszczającymi tylko to, co chcemy zaakceptować i co jest zgodne z
naszymi wcześniejszymi doświadczeniami.
Można to wyjaśnić też językiem psychologii:
Ponad 30 lat temu szwajcarski psycholog Jaen Piaget opublikował wspaniałą,
świetnie udokumentowaną pracę nt. struktur poznawczych. Wynikało z niej,
że każdy z nas postrzega i interpretuje świat w sobie właściwy sposób,
a uczenie się różnych sposobów postrzegania świata i reagowania na
niego zazwyczaj kończy się w 6 roku życia. Jeśli ktoś miał mało zróżnicowanych
JAKOŚCIOWO doświadczeń, jego struktury poznawcze są bardzo ubogie i nie
jest w stanie zrozumieć większości innych punktów widzenia. Jego wizja
świata jest w pewnym stopniu upośledzona. Zaś osoba, która w dzieciństwie
miała możliwość spojrzeć na świat z różnych punktów widzenia, ma
znacznie szerszy zakres możliwości.
Ta publikacja wywołała w świecie psychologów i psychiatrów burzę, a
chamskie ataki na autora publikowane w pozornie kulturalny sposób miały ośmieszyć
i zdyskredytować tę koncepcję. Środowisko solidarnie zaprotestowało w
obronie swoich klapek na oczach nie dostrzegając, że to tylko klapki
(struktury poznawcze).
Struktury poznawcze działają różnie. Jedne z nich ułatwiają, a inne
uniemożliwiają poznawanie rzeczywistości taką, jaką ona jest, a wówczas
często są przyczyną negacji cudzych poglądów tylko z tego powodu, że
te wydają się niezrozumiałe, a więc nienormalne. Jedni więc mają
szerokie spojrzenie na świat, podczas gdy inni kiszą się w swoich
ograniczeniach i żądają uznania ich za równoprawne lub nawet ważniejsze
od tych, których pojąć nie potrafią.
Dla mnie zapoznanie się z koncepcją struktur poznawczych było jak
odkrycie świeżego podmuchu w psychologii, wnoszącego wiele do zrozumienia
psychiki i zachowań człowieka. Na przykładzie m. in. tej książki nauczyłem
się też, że procesy psychologiczne można przedstawiać za pomocą języka
zrozumiałego dla wszystkich, a niekoniecznie bełkotu rozumianego jedynie
przez Wielkie Autorytety i ich najbliższych uczniów. I chyba to
najbardziej oburzyło zasklepionych w swoim niezrozumiałym przez innych światku
psychologów i psychiatrów. No bo jak tak można sprofanować świętą
psychologię (która wówczas miała aż 70 lat)!
O odkryciu struktur poznawczych i reakcji na nie “środowiska”
wtrąciłem celowo, żeby unaocznić, jak prawdy psychologiczne znane
ezoterykom od tysięcy lat, z trudnością torują sobie drogę do świata
nauki. A to najlepiej świadczy o jakości struktur poznawczych naszych
genialnych naukowców!
Dziś już wielu psychologów rozumie, na czym polega działanie struktur
poznawczych i nie protestuje przeciw Piagetowi i jego odkryciu. Ale kiedy mówi
się o nich “klisze astralne”, wówczas już nie rozumieją, o
czym mowa i naśmiewają się z takiej głupiej koncepcji. W ich świecie
nie ma miejsca na takie pojęcia. A przecież chodzi prawie o to samo.
Można tu powiedzieć, że są to wzorce i mechanizmy organizujące nasze
postrzeganie i interpretowanie rzeczywistości. Piaget dokładnie wyjaśnił
– z psychologicznego punktu widzenia – na czym polega działanie
tego prawa, że nasz świat jest taki, jakim go sobie wyobrażamy.
Okazuje się, że może to mieć przerażające konsekwencje. Nie tylko
bowiem spostrzegamy świat wg naszych klapek na oczach (klisz astralnych),
ale kiedy zabieramy się za kreację, to kreujemy tylko to, co potrafimy
sobie wyobrazić. I nic więcej! Nasze kreacje są zgodne z naszymi wyobrażeniami
o świecie, o sobie i o rzeczywistości. Jednak może nam się wydawać, że
czasami przychodzi do nas coś lepszego, niż nasze wyobrażenia. To coś,
czego nie planowaliśmy, w co nie wierzyliśmy.
No właśnie. Może nie wierzyliśmy świadomie, ale nasze struktury
poznawcze dopuszczały taką możliwość, że spotka nas coś o wiele
lepszego. Można to nazwać nadzieją. Nadzieja jest tą strukturą, która
przepuszcza wspaniałe rozwiązania pomimo innych klapek na oczach zaślepiających
nas na co dzień. Od święta przecież dopuszczamy (no na pewno, nie
wszyscy), że cuda się zdarzają. A jeśli w naszym świecie jest miejsce
dla cudów, to się zdarzają! Wielu z nas dopuszcza też działanie
intuicji, a ona wtedy działa w ich życiu.
Jeśli w naszych wyobrażeniach jest miejsce dla cudów, jakie ma nam do
zaoferowania Bóg, Natura czy Wyższe Ja, to takie cuda mogą się nam
przydarzać, pomimo że planowaliśmy co innego, że oczekiwaliśmy świadomie
na paskudne lub nie najkorzystniejsze rozwiązania.
Jeśli natomiast w naszym świecie wszystko jest poukładane i nie ma
miejsca dla cudów, przypadków, intuicji, wtedy “orzemy, jak możemy”
i niewiele dobrego z tego wynika. Co więcej, zauważono, że cuda nie mogą
się wydarzać przy osobach, które w nie nie wierzą. A nie mogą, gdyż te
osoby nie poradziłyby sobie z szokiem poznawczym, pozostałyby w stanie głębokiego
rozbicia poukładanego systemu wartości!
Wynikać by z tego mogło, że bałaganiarze żyją ciekawiej, a w ich życiu
zdarza się znacznie więcej cudownych wydarzeń niż w życiu szufladkujących
wszystko porządnisiów.
Psychologia i psychoterapia już dawno opisywały różne wzorce zachowań
czy też archetypów. Każdy z nich wiąże się z pewnym zespołem struktur
poznawczych. Kiedy czytamy o różnych zespołach zaburzeń osobowości, możemy
mieć różne odczucia, a czasami wręcz śmiech nas ogarnia. Kiedy jednak
jesteśmy analizowani przez domorosłych psychoanalityków, dla których
archetypy to jedyne źródło wiedzy nt. osobowości i psychiki człowieka,
to już nam przestaje być do śmiechu. Wtedy widzimy, jak wspaniałe narzędzie
opracowane przez psychologów głębi, zamieniło się w otumaniające
klapki na oczach. A niestety, wielu jest takich psychologów i hobbystów,
którzy nie potrafią patrzeć na człowieka inaczej, jak tylko przez
pryzmat tej klasyfikacji. W ich świecie nie ma innej opcji. Wydaje im się,
że wszyscy są w jakiś sposób zafiksowani, tymczasem to oni sami
sfiksowali, a najlepszym dowodem na to jest fakt, że nie potrafią oderwać
się od swojego wzorca wyobrażeń o innych ludziach. Tak funkcjonuje ktoś,
kto ma bardzo ograniczoną ilość struktur poznawczych i zamknięte
struktury wyobrażeń. W przypadku takiej struktury umysłu trudno o
wprowadzenie do świadomości nowych informacji, gdyż wszystko jest porządkowane,
układane, szeregowane i klasyfikowane wg specjalnego klucza. Osoby, które
mają swoje inne klucze, musi to oczywiście wkurzać. I wkurza, ponieważ
one też nie mają innej opcji poza swoją, jedynie słuszną.
Jak bardzo ograniczonym jest wybiórcze przyjęcie pewnych klasyfikacji
psychologicznych czy psychoanalitycznych, może świadczyć fakt, że nie
pozwalają one rozpoznać wzorców współuzależnienia, np. DDA. Nie
pozwalają też dostrzegać przejawów działania w człowieku tego, co
nazywamy intuicją lub wg Huny Wyższym Ja. Prawdziwy uczony trzyma się
wiernie tabelek, definicji i litery przekazu. Kiedy pewien doktorant chciał
zademonstrować przed kolegami psychologami materiał nt. regresingu,
natychmiast zakrzyczeli go, że jeśli to jest materiał z innej linii
przekazu niż psychoanaliza jungowska, to oni nawet nie chcą nic na ten
temat wiedzieć! “Nie i już” (z przytupem, jako najważniejszym
argumentem dojrzałego psychicznie psychoterapeuty). Pomysły, by zwrócić
uwagę na nowości czy na “ducha” przekazu wydają się takim
ludziom przerażającymi aktami obrazoburstwa czy herezji. Ich struktury
poznawcze nie przewidują innej możliwości. Z tego powodu czują się
dumnymi i lepszymi od innych! I tak to trwa, odkąd pojawili się pierwsi
“uczeni w Piśmie”.
Poważny błąd domorosłych, a nawet zawodowych psychoanalityków polega
na tym, że nie dostrzegają innych możliwości zdiagnozowania problemów,
niż posługiwanie się gotowymi szablonami. I tam, gdzie większość
potrzebuje pomocy w zakresie rozpracowania mechanizmów typowych dla DDA,
proponuje im się pracę z fikcyjnymi archetypami, do których pasują, ale
tylko częściowo. Z punktu widzenia kogoś, kto potrzebuje fachowej pomocy
w uwolnieniu od zespołu wspóluzależnienia, analizowanie jego skojarzeń
seksualnych lub archetypicznych reakcji to po prostu strata cennego czasu!
Strata, którą coraz trudniej nadrobić, gdy brnie się w pseudonaukowe
koncepcje lub pogłębia urojenia o rozwoju duchowym i jego celach. Tak, właśnie
wśród osób mających inklinacje do rozwoju duchowego, większość
powinna rozpoznać u siebie zespół (syndrom) współuzależnienia i uwolnić
się od wszelkich charakterystycznych dla niego struktur postępowania, myślenia
i postrzegania rzeczywistości. A sprawa jest naprawdę poważna, ponieważ większość
religii i sekt bazuje na świadomym i celowym gloryfikowaniu, uświęcaniu i
rozdymaniu cech wiążących się z syndromem współuzależnienia!
Pytanie: dokąd prowadzi ta droga?
Odpowiedź jest zawarta w słowach: “po owocach ich poznacie”.
Zaiste, owoce uduchowienia bazującego na syndromie wspóluzależnienia to
już tragedia zarówno dla osoby, która coś tak potwornego zrealizowała,
jak i dla jej otoczenia. A to dlatego, że syndrom ten zawiera mnóstwo
sprzecznych wewnętrznie, wykluczających się dążeń i wyobrażeń.
Powiedzmy, że są one tak harmonijne i wewnętrznie spójne, jak
“pomroczność jasna”, czyli stan umysłu ciężko nawalonego człowieka.
Większość osób uduchowionych nawet ich nie dostrzega łudząc się
powiedzeniami: “Bóg tak chciał”, albo “tak widocznie miało
być”.
Och ta naiwność, którą się bierze za oświecenie!
Jeśli nie ma w twoim świecie opcji uzdrowienia, to nie możesz zostać
uzdrowiony. Jeśli nie ma opcji uzdrowienia przez Boga, to Bóg cię nie
uzdrowi! Jeśli jest opcja cierpienia, bo “Bóg tak chce”, to
cierpisz bez sensu, choć Bóg się w tej sprawie nie wypowiedział. A jeśli
już się wypowiadał, to tylko o tym, że nie życzy ci cierpienia i że to
twój osobisty wybór.
Można mieć dużą ilość struktur poznawczych, a jednak w związku z
ich działaniem żyć w ciągłym ograniczeniu. Ponieważ to nie ilość, a
jakość struktur poznawczych decyduje o jakości naszego życia.
Osoby, mające jakościowo mało zróżnicowane doświadczenia poznawcze,
charakteryzują się zamkniętą strukturą wyobraźni. One to oraz takie, w
których wyobraźni nie ma miejsca na cuda, Boga i intuicję, nawet kiedy
zajmą się rozwojem duchowym, wszystko wkładają do znanych sobie przegródek
z uprzednio przygotowanymi hasłami. Jak się coś do nich nie mieści, usiłują
nagiąć to do swojego wyobrażenia, by koniecznie to zaetykietować lub
przegonić ze swego świata, by nie burzyło ich spójnej wizji uporządkowanego
życia czy rozwoju. Najtrudniej pod tym względem mają właśnie osoby z
syndromem współuzależnienia. Ich świat jest po prostu koszmarem
pozbawionych jasnych reguł gry relacji, pełnym wrogów, oszustów, osób,
którym nie można zaufać, a które nieustannie trzeba kontrolować i
testować, by wreszcie udowodnić im, że są takimi samymi draniami, jak
ich rodzic, od którego są nadal uzależnieni psychicznie. Dlatego dla
jednych jestem toksycznym terapeutą, niekompetentnym nauczycielem duchowym,
dla innych szarlatanem, dla innych jeszcze ofiarą popieprzenia, której
natychmiast należy pomóc w odzyskaniu równowagi psychicznej. Są wreszcie
i tacy, dla których jestem “nikim”. Ich ograniczona strukturami
poznawczymi wyobraźnia nie zawiera innej opcji, z którą mogliby mnie
skojarzyć. Ale to nie ja za to ponoszę odpowiedzialność, tylko ich
klapki na oczach. Choćbym nie wiem co czynił, i tak w ich kapkach na
oczach nie dokonam żadnych zmian. Dlatego nie warto starać się, by inni
mnie wreszcie zobaczyli inaczej. Dlatego warto wybaczać ludziom zaślepionym
i ograniczonym umysłowo i dać sobie spokój z nimi i z ich opiniami.
Owszem, są też wśród osób z syndromem współuzależnienia takie, które
we mnie widzą mistrza, ale… podchodzą do mnie jak do rodzica, od którego
tak wiele zależało i którego nigdy nie byli w stanie zadowolić. Te
osoby, które mają takie wyobrażenia na mój temat, traktują mnie dokładnie
tak, jak to wynika z ich wyobrażeń.
Ludzi zaślepionych silnymi wzorcami typowymi dla DDA nie obchodzi, jaki
jestem naprawdę. W ich świecie po prostu nie ma miejsca dla kogoś
takiego, jakim jestem. A skoro nie ma, to muszę się mieścić w ich
szufladkach, albo zostać zignorowanym, ewentualnie wyśmianym. “Bo
nic tak nie poprawia humoru, jak głupawka przy głupawce popijającego
(upalonego) towarzystwa”. DDA nie potrafią się bawić na trzeźwo i
przytomnie. Nie potrafią też zazwyczaj bawić się pozytywnie. Największą
frajdę sprawia im poniżanie i wyśmiewanie innych. Dlatego też nic nie może
się dla nich równać z nagrodą za granie roli: “Jestem ukochaną żmijką
tatusia. Jak ja wymyślnie kąsam, to tatuś jest ze mnie dumny”.
Kiedy proponuję, by ofiary syndromu DDA spojrzały na mnie bez uprzedzeń,
na trzeźwo i przytomnie, natychmiast zarzucają mi, że mam poważne
problemy, bo oni przecież wiedzą lepiej, widzą trzeźwiej, bo oni są
obiektywni. A jak jeszcze ktoś ma podobne do nich zdanie, no to ja muszę
być w błędzie (lub obłędzie). Przecież w ich świecie nie ma innej
opcji!
Niestety! W odniesieniu do struktur poznawczych nie ma zastosowania zasada,
że większość ma rację. Większość ma bardzo ograniczone struktury
poznawcze. Wystarczy spojrzeć na świadectwa ze szkoły i porównać je.
One dość dokładnie odzwierciedlają, jak poważne są różnice w działaniu
struktur poznawczych w naszym rozwoju. Wynika z tego, że dopuszczając więcej
możliwości interpretacji świata i zjawisk, jesteśmy coraz lepiej wykształceni
(i zwykle tak oceniani przez nauczycieli), a nasza wiedza daje się twórczo
stosować w codziennym życiu lub rozwoju duchowym.
Kiedy ktoś nie potrafi spojrzeć na świat z wielu różnych punktów
widzenia, wówczas jego świat jest, co prawda poukładany i rządzą nim
znane mu reguły gry (np. wszystkie baby to k…, wszyscy faceci myślą
tylko o jednym), ale daleki od rzeczywistości. On jednak czuje się ze
swymi wyobrażeniami pewny i bezpieczny będąc przekonanym, że wie o życiu
wszystko i potrafi się ustawić (“kiedyś to, panie, ludzie uczyli się
tylko pisać i czytać i, panie, byli mądrzejsi od tych dzisiejszych
profesorów”). Większości nie potrzeba przecież nic więcej.
Jedzenie, picie, palenie, przeżuwanie, wydalanie, seks. No może jeszcze
kasa i znajomości. Ich świat jest prosty i rządzą nim z pozoru jasne
reguły gry: “tak było, jest i będzie”. Oczywiście, w twoim
świecie może w ogóle takich ludzi nie być, ponieważ nawet nie wiedziałeś,
że stanowią oni większość społeczeństwa. Dla innych jednak są oni
jedyną rzeczywistością. Być może, że ty i oni macie inne wyobrażenia
o świecie.
Pewien filozof napisał, że nawet “kiedy większość popełnia
szaleństwo, to nadal nie przestaje być szaleństwem”.
Dla niektórych to zbyt mało, by się nad sobą zastanowili. Oni mają
odmienne zdanie od ekspertów, bo sami siebie uważają za jedynych ekspertów.
A ich “niezależne” zdanie jest zgodne z opiniami większości,
która żyje w stanie ograniczonej świadomości i w gorsecie ograniczających
struktur poznawczych.
Struktury poznawcze determinują postrzeganie rzeczywistości. W świecie
ludzi duchowo zaślepionych nie ma miejsca na oświecenie, nauczycieli
duchowych, uzdrawiaczy, radiestetów, jasnowidzenie, inne zjawiska
paranormalne, pamięć poprzednich wcieleń, cuda itd., choć może być
miejsce na jakąś wizję Pana Boga, Pana Jezusa i Maryi Wiecznej Dziewicy.
Jedno drugiego nie wyklucza. Ba, w umyśle ograniczonego duchowo może nawet
być miejsce dla szamanów, joginów i kahunów, ale pod warunkiem, że są
to elementy folkloru, historii, legend, ale nie osoby autentycznie żyjące
i stosujące w praktyce swą wiedzę duchową. Stąd tak wiele
niedowierzania i podejrzliwości w przypadku spotkania kogoś takiego. Stąd
też jawna negacja lub zgodnie z wyuczoną w dzieciństwie strukturą
poznawczą, przypisywanie takim osobom kontaktów z szatanem i szatańskimi
mocami, albo mitomanii. Stąd przekonanie, że tylko Jezus ma prawo robić
to, a inni, jeśli nawet to czynią, to są ofiarami szatana lub wcielonymi
demonami. Można by tak ciągnąć tę wyliczankę jeszcze długo.
Nabyte w okresie dziecięcym struktury poznawcze mogą nas inspirować
lub ograniczać w rozwoju. To one powodują, że z kimś możemy się dogadać,
a z kim innym nie. To one są odpowiedzialne za nagłe nawrócenia z niezależnej
drogi duchowej na… religię, w której dana osoba wyrastała.
Im mniejsze zróżnicowanie naszych struktur poznawczych, tym więcej klapek
na oczach, tym trudniej nam zrozumieć kogoś, kto nabył w dzieciństwie
jakościowo większy pakiet doświadczeń. Po prostu, trudno jest przeskoczyć
poza pułap własnej wizji świata. Ale i to jest możliwe, gdyż dla chcącego,
nic trudnego. A więc trzeba tylko chcieć i znaleźć sposób! Wszystkie z
owych sposobów prowadzą do CZYSTEJ intuicji.
Im szersze pole dopuszczanych przez nas możliwości, tym szersza świadomość
i bogatsze życie. Pewne osoby jednak nie rozróżniają między możliwościami,
a wątpliwościami! Dla jednych dopuszczanie wątpliwości to droga do
uwolnienia od skostniałych struktur, a dla innych to nawoływanie do
powrotu do tychże struktur, to wewnętrzny nakaz zaprzeczania “temu,
co się w głowie nie mieści”. Tak, tak, to od ludzi uważających się
za rozwijających się duchowo nieraz słyszałem: “czy dopuszczasz wątpliwość,
że Boga nie ma, że twoja intuicja i twoja pamięć poprzednich wcieleń to
tylko halucynacje, że radiestezja czy bioenergoterapia nie może nie działać?
Przecież tego nikt nie sprawdził”.
Owszem, w świecie nawołujących mnie w ten sposób, nie ma nikogo, kto by
to sprawdził, a oni sami też nie sprawdzili i raczej sprawdzać nie
zamierzają. Paraliżuje ich strach przed nowym i nieznanym, a poza tym nie
wierzą w swoje możliwości i zdolności. Oni dopuszczają wątpliwości i
na nich kończą. Trudno to jednak nazwać rozwojem duchowym.
W moim świecie jest mnóstwo takich, którzy sprawdzili i wiedzą, a także
takich, którzy nie sprawdzili i dlatego nie wierzą. Ja też kiedyś nie
wierzyłem, więc dlatego znam ten stan wątpliwości. Miałem jednak odwagę
sprawdzić, ponieważ wątpiłem w odwrotną stronę, niż inni. Zajęło mi
to wiele czasu, którego nie marnotrawiłem na zadręczanie siebie i innych
wątpliwościami i zrzędzeniem.
Większa część naszego rozwoju przebiega zgodnie ze strukturami
poznawczymi. Jeśli nie ma w naszej wyobraźni miejsca na rozwój, to nie ma
rozwoju. Jeśli takie miejsce jest, to rozwój przebiega zgodnie z wyobrażeniami.
Swych wyobrażeń nie jesteśmy do końca świadomi, a więc jeśli teraz
ktoś zaneguje te twierdzenia, to tylko dlatego, że jego wyobraźnia mu nie
pozwala na ich zaakceptowanie. Ale to nie dowód, że jest mądrzejszy czy głupszy.
To dowód na to, że jego struktury poznawcze są INNE. Być może zaślepiają
go, ale jeśli tak jest, to inne struktury poznawcze w jego umyśle pomogą
rozpoznać owo zaślepienie i uwolnić się od niego, albo… nie pozwolą
go nawet dostrzec.
Przekroczenie ograniczeń wynikających ze struktur poznawczych jest możliwe
dzięki medytacji, umiejętnie stosowanym afirmacjom, a także dzięki
technikom regresywnym. Natomiast problem pojawia się tam, gdzie w dzieciństwie
ktoś pozostawał odcięty od doświadczeń i znalazł się nawet w stanie
tzw. deprywacji sensorycznej, czyli pozbawienia działania na niego bodźców
zewnętrznych. W wyniku takiego stanu był otępiony, znudzony, niczym nie
zainteresowany (bo przecież nie było czym), a efektem jest u niego mała
ilość struktur poznawczych i znudzenie życiem. Wtedy umysł wykazuje
ciasnotę, zaślepienie czy coś podobnego. Owe struktury mogą uniemożliwiać
rozwój duchowy, albo przynajmniej poważnie zakłócać medytację.
W wyniku braku bodźców zewnętrznych mogło się u dziecka rozwinąć
bujne “życie wewnętrzne”, co w rzeczywistości jest ucieczką
w świat fantazji (zamknięcie świadomości w astralu), lub mogła się
pojawić otwartość na kontakt z istotami ze świata astralnego. Dla niektórych
to jedyna rzeczywistość! Nie potrafią sobie wyobrazić życia i rozwoju
duchowego bez duchów, aniołów, bez instrukcji i przekazów
channelingowych ze świata astralnego i nierealnych fantazji.
Nabywanie nowych struktur poznawczych w wieku późniejszym niż 6 lat też
jest możliwe, ale trudniejsze. Wtedy jest wewnętrzna zgoda na nabywanie
wzorców zachowań i postrzegania zgodnych z wcześniej poznanymi, ale
odrzuca się wszystko, co nie pasuje do uprzedzeń. Dlatego jedni są
geniuszami matematyki, inni dziedzin humanistycznych, a jeszcze inni sportu,
itd. “Omnibusów” jest mało. Najwięcej jest uzdolnionych
“inaczej”. To wszystko zasługa struktur poznawczych. Tak, tak.
Łatwo wysnuć stąd wniosek, że są one powiązane z inteligencją. I to
prawda. Testy IQ badają nie tyle inteligencję, ile właśnie struktury
poznawcze!
W wyniku świadomej zgody na rozszerzenie naszych zdolności postrzegania różnorodności
w świecie można takiego rozszerzenia dokonać stosując specjalne techniki
odwoływania się do intuicji, Wyższej Świadomości (Inteligencji) itd. W
ograniczonym zakresie można też korzystać w takim celu z pamięci
poprzednich wcieleń. Szczególnie medytacja otwiera nas na takie możliwości,
jakich w ogóle się nie spodziewaliśmy i jakich nie jesteśmy w stanie
wymyślić.
Nabywanie nowych mechanizmów zachowania i postrzegania może się odbywać
w wyniku stosowania afirmacji, wizualizacji i medytacji, ale także modlitw
o ukazanie najlepszych rozwiązań. W rozwoju wielu osób ważną rolę
odgrywa terapia zajęciowa, terapia grupowa, autoterapia lub
desensybilizacja (pewna forma wizualizacji). Również poprzez czytanie książek
różnych autorów rozszerzają się nam horyzonty poznawcze. Metod
hipnotycznych nie polecam, choć mogą wprowadzić znaczące zmiany w krótkim
okresie czasu, ale niestety, ograniczają świadomość i uzależniają.
Nabywając nowe mechanizmy zachowania i poznawania rzeczywistości
powinniśmy świadomie dokonywać wyborów, co jest dla nas ważne, a co
nie. Powinniśmy też wziąć na siebie odpowiedzialność za siebie i za
jakość swego życia, zamiast zwalać ją na innych lub Boga. Ten proces też
jest uwarunkowany uprzednimi wierzeniami czy wyobrażeniami, więc nasza
przemiana czasami posuwa się do przodu małymi kroczkami. Bywa też, że
zamiast nabywać korzystne umiejętności i cechy, po prostu podążamy za
pożądaniem czegoś niezwykłego, za buntem dla zasady i… będąc z
siebie dumni, trafiamy na manowce.
Zbuntowani i zaślepieni swymi rzekomymi sukcesami często okopują się w
szańcach, zza których głoszą wyższość swych nauk i swej drogi, choć
tak naprawdę dawno już przestali doświadczać korzyści, jakie wiązały
się z ich rozwojem na początku. To typowe zwłaszcza dla wszelkiego
rodzaju sekt apokaliptyków, którzy nie doczekawszy się końca świata
znajdują nowy termin apokalipsy i zaczynają intensywnie werbować w swe
szeregi kolejnych naiwnych. W swym zaślepieniu po prostu nie mają innej
wizji świata. I – aby dochować wierności swym urojeniom –
popełniają wreszcie zbiorowe samobójstwa.
Innych, którzy wybrali drogę na manowce, ten mechanizm udowadniania
prawdziwości swych urojeń też nie omija. Przecież ich świat MUSI być
taki, jakim go sobie wyobrażają. Bo jeśli miałby być inny, to lepiej,
żeby w ogóle go nie było! “Nie, nie!” (najlepiej z przytupem
zarozumiałego dzieciaka). “Nie po to się tak zaangażowali, tak się
poświęcili swej jedynie słusznej praktyce! Tylko nie to! To nie może być
prawda! Od wątpliwości można zwariować! A więc trzeba nawrócić
wszystkich, którzy sieją zwątpienie, albo ich zniszczyć kierując się
bożą miłością i bożym gniewem”.
Osoby, które uwierzyły, a nie doczekały się spełnienia obietnicy,
przekonują się, że “trzeba tylko jeszcze się zmobilizować,
jeszcze zasłużyć i …. lada dzień, lada chwila…..”
Zaczynają udowadniać sobie i światu, że nie zmarnowały czasu i szans,
podczas gdy trzeba by właśnie zrewidować swe poglądy i pójść dalej,
ale w innym kierunku! I tu zaczynają nawracać wszystkich, którzy o to nie
proszą, a także tych, których to wcale nie interesuje.
Zgodnie ze swymi wyobrażeniami osiągnęli najwyższy możliwy sukces i
teraz chcą przekonać innych, ŻE TEŻ TAK POWINNI! Najchętniej pouczają
tych, którzy mają od nich znacznie szerszą świadomość i zaszli
znacznie dalej. To w celu sprawdzenia się, dowartościowania i przekonania
się, że nikt nie mógł osiągnąć niczego więcej niż oni. Przecież w
ich świecie nie ma miejsca dla takich osób, a wszystkich, którzy nie
pasują do tej wizji, trzeba ujawnić jako oszustów lub niekompetentnych
szarlatanów! Panoszą się więc jako eksperci, którzy co prawda, nie
ujawnią się personalnie, ale za to pouczają i wyrażają odmienne zdanie
od autorytetów. Tylko po to, żeby udowodnić, że w ich świecie nie ma
miejsca na inne autorytety niż oni sami. Popadają w stagnację,
“gonią za własnym ogonem”, ale uważają, że osiągnęli już
wszystko, więc są powołani, by pouczać innych. No i jest w tym żelazna
logika. Przecież zgodnie z własnymi wyobrażeniami osiągnęli szczyt możliwości!
Szczyt, na który nikt inny nie może się wdrapać. Nawet jeśli ktoś jest
już dużo wyżej, niż im się wydaje. W ich świecie to po prostu nie jest
możliwe i “muszą” dać temu wyraz!
Człowiek, którzy wierzy, może osiągnąć to, co dla innych jest
niewyobrażalne! To niewyobrażalnie łechce ego! Natomiast osiągnięcia
wynikające z wiary są adekwatne do wyobrażeń.
A jak postępuje człowiek, który naprawdę rozumie rzeczywistość i ma
rozszerzoną świadomość?
Po 1. Dzieli się owocami swej wiedzy i swego urzeczywistnienia.
Po 2. Nie udaje, że nie widzi błędów, kiedy je widzi. I nie boi się o
nich mówić.
Po 3. Nie daje się przekonać, kiedy zauważa, że ktoś mu proponuje
szkodliwe praktyki lub wciska ograniczające czy zaślepiające poglądy.
Owszem, to strasznie wkurza tych, którzy nie przewidzieli w swojej wyobraźni
miejsca dla kogoś, kto może być bardziej uduchowiony od nich. Ja akurat
to przewiduję. I akceptuję, że ktoś może się podzielić ze mną swymi
cennymi doświadczeniami. Kiedy zauważam, że są mi one przydatne, potrafię
być wdzięczny. Ale kiedy dostrzegam, że ktoś próbuje mi wciskać
ciemnotę i ma pretensję, że się od niego nie uczę, to śmiech mnie
ogarnia. On zaś ma dowód na to, że to ja jestem ograniczony! Bo przecież
jego wizja rzeczywistości nie przewiduje innej opcji!
Czy to tak trudno zrozumieć, że ktoś, kto ma rozszerzoną świadomość i
bogate doświadczenia duchowe oraz parapsychiczne, nie nauczy się niczego
cennego od piewców wątpliwości, ograniczeń i zaślepienia?
Trudno? Nie da się?
No to musi być straszne zaślepienie!
Przeciwieństwem zaślepienia jest postawa otwartości. Otwartości nie
na wszystko, jak leci, ale na to, co najlepsze, najkorzystniejsze. Jeśli w
czyimś świecie nie ma miejsca na dobro i Najwyższe Dobro, to nie może on
tego doświadczyć. Trudno, i sto tysięcy lat praktyki duchowej nie zmieni
tego, jeśli nie będzie wolnej woli zmiany nastawienia. To nie wina innych,
czy Boga, ale mechanizmów poznawczych, z którymi każdy powinien sobie
poradzić.
Mój świat jest inny od świata pozostałych ludzi, bo jest mój, bo zależy
od moich wyobrażeń. Jest też podobny do świata tych, którzy mają
podobne mechanizmy i struktury poznawcze. Zapraszając ich do swego świata
zyskuję wsparcie, życzliwość, zrozumienie.
Dlaczego więc zaprosiłem do swego świata innych, którzy mają odmienne
ode mnie poglądy?
Bo zapomniałem o strukturach poznawczych i o ich warunkującym poglądy i
zachowanie wpływie na umysł. Wierzyłem, że ludzie rozwijający się
duchowo są na tyle otwarci, by korzystać z moich doświadczeń i owoców
mego urzeczywistnienia.
Z satysfakcją stwierdzam, że spotkałem wielu takich, którzy nie
ograniczali się do wyrażania “swego” zdania, kiedy brak im było
wiedzy i doświadczenia. Nie bali się eksperymentować i doświadczać, w
efekcie czego moje rady okazały się dla nich cenne i pchnęły ich o kilka
lub wiele kroków dalej w rozwoju duchowym.
Z przykrością stwierdzam, że wpuściłem do swojego świata również
takich, którym w głowie się nie mieści to, o czym piszę i to, co robię.
Ci głośnio wyrażają swe odmienne opinie, choć zazwyczaj nie mają pojęcia,
o czym w ogóle mówią. I udowadniając sobie, że są i będą niezależni
od manipulatorów (bo w ich świecie nie ma miejsca na nikogo innego) unikają
sprawdzania czegokolwiek zarzucając jednocześnie tym, którzy sprawdzili,
że są uzależnieni i manipulowani.
Smutny jest ten ich świat, a ponadto pełen sprzeczności i beznadziei.
Rozumiem ich, ale nie współczuję im. Mógłbym się litować, ale to
obrzydliwe uczucie. Przecież to biedne ofiary własnej wyobraźni. Jeśli
nie chcą i nie potrafią skorzystać z mojej życzliwości, to pozwalam im
odejść. I życzyłbym sobie, żeby oni też poczuli się ode mnie w pełni
niezależni tak, jak to deklarują!
Mogę zaś współczuć z tymi, którzy mają wysoki poziom energii i świadomości.
Dla takich osób jest w moim świecie coraz więcej miejsca.
Mój świat jest taki, jakim go sobie wyobrażam. Zmienia się wraz z
moimi wyobrażeniami wraz z podnoszeniem samooceny, wraz z odkrywaniem w
sobie głębi boskiego potencjału. Jeśli w świecie innych nie ma na coś
takiego miejsca, to nie powinni szturmować bram mojego świata. Ale jeśli
dostrzegają inspiracje, to jak najbardziej zapraszam.
W moim świecie rozwój duchowy polega na oczyszczaniu podświadomości i
przestrzeni wokół siebie.
A na czym polega rozwój duchowy u tych, którzy obsesyjnie zostawiają po
sobie tylko nieufność, wątpliwości, podejrzenia, żale, pretensje i inne
owoce swego niezadowolenia?
Czy w ich świecie jest miejsce na cokolwiek innego?
Jeśli chcesz poznać inny świat od tej nędzy duchowej i beznadziei,
zapraszam do mojego świata. Zapraszam, byś się ogrzał w blasku ciepła
życzliwości i dobrych rad. Zapraszam, byś korzystał, ile dusza
zapragnie, byś się dzielił ze mną również swoim szczęściem i owocami
urzeczywistnienia. Ale na pewno nie po to, byś robił zadymy i próbował
zaśmiecać mój świat swoimi ograniczonymi poglądami, z których już
dawno wyrosłem. Przecież może być tak, że ja rozumiem twój punkt
widzenia, dlatego nie pochwalam go. Ty zaś nie pochwalasz mojego punktu
widzenia, bo go nie rozumiesz.
Możliwe?
Tak, mój świat jest inny niż twój. Nasze światy mogą się bardzo różnić.
Spróbuj to zaakceptować. Baran niewątpliwie jest na wyższym poziomie
rozwoju ewolucyjnego niż orzeł i ma od niego wyższy IQ, ale to nie
znaczy, że powinien pouczać orła, jak wygląda świat z lotu ptaka.
Znaczy to, że nie masz nic sensownego do powiedzenia na tematy, które
pozostają poza twoim doświadczeniem! Brzmi to brutalnie, ale nie ma innej
możliwości. Przynajmniej tak jest w moim świecie.
Ja nie wpycham się w twój świat, pozostawiam go takim, jaki jest.
Pozwalam ci z mojego do twojego świata wnieść to, na co w swych wyobrażeniach
zasługujesz i co udało ci się docenić. Jeśli nic, to odejdź w pokoju.
Jeśli masz odmienne zdanie, to pomyśl, że przeczytałeś ten artykuł, bo
to ty byłeś jego ciekawy, a nie dlatego, że cię do tego zmusiłem. Kiedy
ja będę ciekawy twego odmiennego zdania, sam zapytam, albo cię odwiedzę.
I niech Cię Bóg prowadzi (jeśli taka opcja jest możliwa w twoim świecie).