Najlepszą wiedzę na temat funkcjonowania naszego umysłu daje Huna. Ta
tajemna wiedza z Polinezji pomaga na uwierzyć w siebie i w swoje ukryte możliwości,
nauczyć się ich rozwijania i wykorzystywania oraz dostarcza nam
metodologii niezbędnej do kreowania sobie rzeczywistości oraz do
rozwijania zdolności parapsychicznych.
Do czego zachęca Huna?
Otóż jednym z jej podstawowych twierdzeń jest, że nasza rzeczywistość
zależy od nas. Od nas samych zależą warunki, w jakich żyjemy, nasze
zdrowie, nasze związki, zdolności a także sukcesy i porażki.
Dla Europejczyka, który przywykł myśleć naukowo i wyobrażać sobie, że
jest produktem społeczeństwa, a od niego nic tu nie zależy, to iście
rewolucyjny pogląd. Niektórzy rodzimi tradycjonaliści twierdzą, że
systemy filozoficzne i praktyczne powstałe w innych krajach są dobre, ale
tylko tam, gdzie powstały. Życzyłbym im konsekwencji. Myśląc tak
powinni się przede wszystkim zastanowić, czy dla nich rzeczywiście dobra
jest religia, w której zostali wychowani? Nie jest ona przecież produktem
tego społeczeństwa, lecz importem z zupełnie innej kultury. Podobnie ma
się sprawa ze światopoglądem naukowo – materialistycznym.
Faktem jest, że to, co wyjaśnia Huna, nauka do dziś usiłuje tylko
„ugryźć”. Nauce brak bowiem właściwej metodologii do badania
umysłu, brak też teorii, która bałaby tu przydatna.
Huna taką teorię wypracowała. I trzeba przyznać, że jej zasady
doskonale spełniają się w każdej rzeczywistości i w każdym kraju, pod
jednym wszakże warunkiem: jednym z jej podstawowych wymagań jest
zachowanie trzeźwości i przytomności umysłu. A o to wszędzie trudno!
Widząc, że Huna daje wiedzę na temat umysłu, która jest poza wszelkimi
ideologiami i uwarunkowaniami religijnymi, próbowałem ją zastosować w
moim życiu. I udało mi się. To dlatego mam do niej zaufanie i opieram się
na niej w większości swych działań.
Huna daje nam wspaniałą metodologię radzenia sobie z kompleksami, kłopotami,
problemami, nerwicami, stresami, depresją, chorobami ciała i wszystkimi
prawie niepożądanymi stanami świadomości (z wyjątkiem kaca).
Zrozumienie jej zasad i praw jest kluczem do sukcesów w życiu i rozwoju
duchowym. Zauważyłem, że ludzie nie znający Huny dają się często
nabrać różnym duchowym hochsztaplerom i samozwańczym prorokom. Często
też, nie znając praktyk Huny, dają się nabrać lekarzom bądź kiepskim
uzdrowicielom. Tymczasem faszerowanie się lekami lub uzależnienie od
uzdrowicieli, stosowane zamiast psychicznej samoregulacji, prowadzi do zwiększenia
wydatków na zdrowie i do pogarszania stanu zdrowia.
Oczywiście, są choroby, które trzeba jak najszybciej leczyć. Praktykujący
Hunę potwierdzają, że w takich przypadkach warto zacząć od
wykorzystywania swej wewnętrznej mocy, a ponadto używać leków
naturalnych. Tylko że wtedy trzeba zrezygnować z tego, co wytrąca
organizm i umysł ze stanu równowagi (alkohol, narkotyki, tytoń, kawa).
Z Huną spotkałem się, kiedy w moim przypadku medycyna tradycyjna mogła
mi zaoferować serie bolesnych zastrzyków co 2 tygodnie lub operację
przegrody nosowej. Dzięki hunie mogłem sobie z chorobą zatok poradzić
bez bólu. Odtąd też, wiedząc, że należy patrzeć na siebie i innych z
jednakowym nastawieniem opartym na miłości i życzliwości, na optymizmie,
nigdy nie dałem się nabrać na obietnice duchowych szaleńców i innych
oszustów. Nigdy nie słuchałem tych, którzy mówili, żeby zerwać
kontakty z wszystkimi innymi, którzy co innego robią i mają inne od nich
podejście do życia. Potrafiłem oceniać sam. Tymczasem zauważam, że to
właśnie brak zdolności rozpoznawania, co jest prawdziwe, a co fałszywe,
najczęściej sprowadza ludzi na manowce. Tymczasem Huna umożliwia
odzyskanie właściwej perspektywy postrzegania.
Kahunom czyli strażnikom tajemnicy – odpowiedzialnym za zdrowie ludzi
i harmonijny rozwój społeczności Polinezji, udało się przechować starożytny
system wiedzy psychologicznej, która ma zastosowanie do dziś. Jest on
oparty o kilka prostych reguł, które nie straciły na swej ważności, a
stosowanie ich w życiu codziennym umożliwia uzdrawianie, podnoszenie jakości
życia, spełnianie życzeń. Reguły te mogłyby uchodzić za utopijne
fantazje, gdyby nie fakt, że kahuni znali specjalne techniki stosowania
ich.
Wartość wiedzy Huny w zakresie pomocy psychologicznej jest ogromna i nie
da się jej przecenić. Po 1970 roku dostrzegając jałowość akademickich
badań psychologicznych wielu psychoterapeutów zwróciło uwagę na
praktyczną wiedzę Huny. Oni nie potrzebowali wiedzy o funkcjonowaniu
zwierzęcych mechanizmów w człowieku, tylko skutecznych sposobów
dokonywania pozytywnych zmian w psychice ludzi, którzy odczuwali potrzebę
dalszego rozwoju. Włączyli więc elementy huny do swych praktyk. Tak
powstały najbardziej wydajne i skuteczne systemy pomocy psychologicznej
zaliczane do psychoterapii humanistycznych. Na wiedzy huny opiera się też
sporo metod samouzdrawiania czy uzdrawiania.
Podstawową zasadą huny jest pewność, że nasze sukcesy, zdrowie i szczęście
wynikają z harmonii między trzema poziomami naszej osobowości. Kiedy odwołujemy
się do nadświadomości, mamy możliwość korzystania ze wspaniałych
inspiracji intuicyjnych. Aby je zastosować, musimy podjąć świadomie
decyzje i przekonać podświadomość. Wtedy nasze życie jest wspaniałe. A
kiedy chorujemy lub nic nam nie wychodzi, to wynika z niezgodności między
średnim a niższym ja (podświadomością). Kiedy niższe ja nie zgadza się
z naszymi wyborami, to sabotuje je. Rozwiązane jest jedno: przekonać i
zachęcić podświadomość do planu, celu, do zaangażowania się w jego
realizację.
Większości mechanizmów rządzących naszym życiem nie jesteśmy świadomi.
Może się nam wobec tego wydawać, że wisi nad nami jakieś fatum.
Tymczasem wszelkie nasze niepowodzenia zależą od błędnego
zaprogramowania podświadomości. Huna jednak zna sposoby przeprogramowania
podświadomości tak, by ta godziła się na współpracę i przyśpieszyła
realizację naszych planów.
Ponieważ nie jesteśmy świadomi wielu naszych motywacji, to nie wiemy, że
każda choroba i każde nasze nieszczęście ma swoje przyczyny, które można
ogólnie określić jako podświadomy “interes”. Znaczy to, że
podświadomość wierzy, że się jej opłaca. Ci, którzy już liznęli
trochę psychologii stosowanej, nie będą mieli problemów z przyznaniem mi
racji. Ale inni się oburzą: “jak to, moja podświadomość chce, żebym
był biedny, chory, nieszczęśliwy?”
A jednak. I zaraz przyznasz mi rację!
Wielu chce zasłużyć na raj, więc cierpi w życiu doczesnym. Innym po
prostu nie opłaca się być szczęśliwymi, “bo będą mi zazdrościć”,
“bo mnie utopią w łyżce wody”, bo “łatwiej wielbłądowi
przejść przez ucho igielne…”, “bo będą ode mnie za dużo
wymagać, bo się nie będę mógł obijać” itd. Od szkoły średniej
wybierano mnie na starostę klasy czy roku, ponieważ każdy myślał:
“nie ważne kto, byle tyko nie ja” (dziś z tym samym
nastawieniem budujemy demokrację przedstawicielską).
Oczywiście, deklarujemy, że chcemy być zdrowi. Ale podświadomie nadal
nie chcemy. Stąd tak wiele nieudanych zabiegów. Chcąc być zdrowymi boimy
się jednak, że spadnie na nas zbyt wiele obowiązków, albo mamy przymus
odpokutowania naszych win. I nikt nas nie uzdrowi, póki nie poczujemy, że
już dość się nacierpieliśmy, że rachunki się wyrównały. Ale…
najczęściej czujemy się winni nie dlatego, że coś złego uczyniliśmy,
lecz dlatego że ktoś nam wmówił, że przez nas cierpiał. Dlatego
uzdrawianie należy zacząć od przebaczenia sobie oraz od zadośćuczynienia,
jeśli w ogóle ma ono sens (jeśli świadomie i celowo wyrządziliśmy
realną krzywdę).
Tradycyjna terapia polega na grze:
Przychodzi nieszczęśnik do lekarza, uzdrowiciela lub do psychoterapeuty z
komunikatem:
— “Nie potrafię, nie mogę....”
a na to terapeuta:
—“A ja potrafię. Zaraz ci udowodnię, jak wiele dla ciebie
mogę zrobić”.
Nieszczęśliwi ludzie szukają cudownego uzdrowiciela, cudownego
profesora medycyny, który ich uzdrowi bez ich zaangażowania czy cudownego
hipnotyzera, który ułoży im w głowie bez ich udziału.
Kahuna podchodzi do tego inaczej. Pyta nieszczęśnika, “a dlaczego
nie potrafisz, dlaczego nie możesz? A może jednak możesz, tylko ci się
nie chce?”
Ciekawe, że tę samą metodę uzdrawiania skutecznie zastosował wobec
mnie mój sąsiad – człowiek prosty – kiedy poszedłem do niego
z prośbą, by mi zrobił schody z mojego materiału. Wtedy powiedział:
“albo jesteś taki głupi, że nie potrafisz, albo, po prostu, ci się
nie chce”.
Ponieważ za głupiego się nie uważałem, to przyznałem, że mi się nie
chce. I to zapoczątkowało moje uzdrowienie.
Pierwszym etapem uzdrawiania niemocy czy bezradności jest przyznanie, że
mi się nie chce. Jeżeli mi się nie chce, to zwalam to na innych. A żeby
być przekonywującym, muszę ich zmanipulować tak, żeby uwierzyli, że
nie mogę lub nie potrafię. Cały ten proces rozgrywa się poza naszą świadomością
i przynosi taki rezultat, że w końcu sami zaczynamy wierzyć, że nie
potrafimy. W rzeczywistości jednak nam się nie chce. Nie chce wysilać,
ponosić odpowiedzialności za wybory, ryzykować itd.
W codziennym życiu spotykamy osoby, które nagradzają nas za stosowane
manipulacje: chętnie nas wyręczają, obdarzają uwagą (użalają się)
itd. A czynią to, by udowodnić, że one są dobre bądź zaradne, że one
potrafią. Wiele z nich śpieszy z misją pomagania, uzdrawiania. Za ową
misją kryje się podświadome przekonanie, że „muszę zasłużyć na
podziw, uwagę, miłość” itd. Kryje się też potrzeba udowadniania
sobie samemu, że “ja pokonam wszelkie przeszkody”.
Ciekawe, bo, jak twierdzi Huna, przeszkody są tylko wytworem naszej wyobraźni.
Musimy je sobie najpierw stworzyć, by je potem przekraczać. Czyż nie
lepiej żyć bez kreowania sobie przeszkód?
Zauważmy, co się dzieje, kiedy zaradna osoba spotyka
“biedactwo”. Biedactwo wręcz domaga się, by na nie zwrócić
uwagę. Jest takie niezaradne, zagubione, takie milutkie i wydaje się, że
za pomoc okaże dozgonną wdzięczność, a poza tym robi wrażenie kogoś,
nad kim będziemy mogli zapanować. Nic bardziej mylnego. Biedactwo, kiedy
tylko pozna nasze słabe strony, wykorzysta nas bezwzględnie, a kiedy
upadniemy pod ciężarem zobowiązań i starań licząc na odwdzięczenie się,
znajdzie sobie kogoś innego, kto się nim zaopiekuje. I historia zatoczy
kolejne koło. W tej grze wszyscy są przegrani! “Zaradny”, bo
nie doczekał się nagrody i “biedactwo”, bo coraz bardziej
wierzy w to, że nie może i nie potrafi. Wzmacnia tylko swą wiarę w moc
swych manipulacji oraz uroku osobistego. Jednak czas płynie nieubłaganie i
kiedyś urok pryska jak bańka mydlana. Pozostaje zrujnowana psychika i
poczucie bezradności wobec “wyzwań życia”.
“Biedactwo” to ktoś, kto jest nagradzany za to, że nie
potrafi, że nie może, czyli za to, że mu się nie chce.
“Zaradny” to osoba nagradzana za to, że potrafi i że chce.
Nagroda najczęściej jest iluzoryczna i kończy się na obietnicach jej
uzyskania. A wszystko zaczyna się w dzieciństwie, kiedy rodzice popełnili
błędy wychowawcze.
Istotą praktyk huny jest zrozumienie, na czym polegały błędy, na czym płonne
nadzieje i uznanie, że potrafię i zaczynam od pomagania samemu sobie.
Często za poczuciem “nie chce się” kryją się lęki, czy
obawy związane z dezaprobatą czy ukaraniem nas, kiedy nam się chciało.
Syndrom “nie potrafię” (czyli “nie chce mi się”)
może przerodzić w poczucie: “nie chce mi się chcieć”. To już
stan depresji.
Depresja ma 2 fazy:
- destruktywną: “Coraz bardziej mi się nie chce chcieć”.
- konstruktywną: “Już mi się nie chce nie chcieć”.
Wyjście z depresji w 1 fazie jest możliwe, ale osoba chora nie widzi
takiej potrzeby, więc sabotuje wszelkie próby udzielenia jej pomocy. Jest
jej jakby “dobrze” z tym samopoczuciem. “Nagrody”
(opieka, zainteresowanie, nadskakiwanie) przeważają nad
“karami”, czyli niedogodnościami. Dopiero zmęczenie tym, że
“mi się coraz bardziej nie chce” oraz mnożące się zatargi z
otoczeniem motywują do poszukiwania wyjścia. Dla jednych jest to śmierć,
a dla innych uzdrowienie.
Kahuni zdawali sobie sprawę z faktu, że człowiek który chce dobrze i
zdrowo żyć, musi mieć poczucie sensu życia i wizję lepszego życia po
uzdrowieniu. Osoba chora (np. w depresji), ma tylko wizję gorszego życia,
na jakie naraża je zdrowie, dlatego choruje. Aby wyzdrowieć, musi sobie
stworzyć realistyczną wizję szczęśliwego życia po uzdrowieniu. Musi też
odkryć sens w swoim życiu.
Na odkrywanie sensu życia ma wpływ świadomość, kim jestem. Najczęściej
widzimy siebie tak, jak widzieli nas rodzice i inni bliscy. Widzimy się w
relacjach z innymi – albo pozytywnych, albo negatywnych. Najczęściej
nie widzimy, że to nie ma nic wspólnego z tym, kim naprawdę jesteśmy.
Huna zakłada, że jesteśmy dobrzy z natury. A nasza natura to intuicyjne
Wyższe ja.
Wyższe ja można poznać TYLKO poprzez medytacje. Niektóre z nich są
bardzo proste.
Np. weź kilkanaście głębokich oddechów i przypomnij sobie, jak biegałeś
po łące lub plaży w dzieciństwie. Poczuj radość, szczęście, które
wtedy cię rozpierały.
Tyle wystarczy, żeby nawiązać kontakt z Wyższym Ja, albowiem jest ono
radością, szczęściem, miłością. Ale… to zaledwie początek
przygody, którą można z nim przeżyć. Wyższe ja jest źródłem
najwspanialszych inspiracji, z których warto korzystać, jest też źródłem
cudownych uzdrowień. Kiedy patrzymy na siebie i na świat z punktu widzenia
Wyższego ja, wówczas wszystko (z wyjątkiem szkodzenia sobie i innym)
staje się dla nas możliwe.
Jednym z elementów uzdrawiania huny jest życzenie innym tego, co sami
sobie życzymy. Takie życzenia mają sens, kiedy życzymy sobie tego, co
najlepsze i kiedy czynimy to w medytacyjnym stanie umysłu. Wówczas
zaczynają się spełniać.
Psychologiczna wiedza huny pomaga nam żyć lepiej i bardziej sensownie.
Metody skutecznego wpływania na podświadomość mogą zagwarantować
sukcesy, kiedy stosuje się je konsekwentnie i mądrze.
Do technik wywodzących się z huny należą afirmacje, czyli świadome
pozytywne sugestie, które powtarzane często i konsekwentnie zamieniają
destruktywne programy podświadomości na programy korzystne dla nas. Np.:
“Jeżeli chcę, to mogę i potrafię”, albo: “Jestem
bezpieczny i w porządku, kiedy pozwalam innym, by żyli tak, jak mają na
to ochotę”.
Ważne są też wizualizacje, czyli celowo pielęgnowane wyobrażenia o tym,
co sobie życzymy. One też wypierają programy sprzeczne z nimi i pozwalają
osiągać sukcesy na miarę naszych wyobrażeń.
A co z aspiracjami?
A tak, że spełniają się tylko te z nich, których spełnienie jesteśmy
w stanie sobie wyobrazić. Dlatego warto rozwijać i pielęgnować pozytywne
wizje siebie, swego zdrowia i swoich sukcesów.